Strona główna 

ZB nr 2(56)/94, luty '94
file:///D:/carnival/ekologia/basia/1984.txt

JESZCZE O BIODYNAMICE

Pani Adelajda Nowak w swym artykule "Biodynamika a wegetarianizm", chcąc zdyskredytować przedstawione przeze mnie fakty (ZB 52) popełniła szereg nieścisłości, które, mam nadzieję, wynikają tylko z niewiedzy, a nie z chęci przeinaczenia faktów. W tym artykule postaram się wyjaśnić powstałe nieścisłości oraz odeprzeć przedstawione mi zarzuty. Aby nie zostać gołosłownym oraz oskarżonym o posługiwanie się fałszywymi informacjami, sięgnąłem do tekstów źródłowych, obficie je cytując.
Nie mam zastrzeżeń do przedstawionych przez Panią Nowak zadań biodynamiki i generalnie w tym jednym punkcie się zgadzamy. Jednak z innymi sprawami pogodzić się nie mogę.
Autorka w swym artykule pisze, iż niemożliwe jest wprowadzenie na większych obszarach naszego globu uprawy naturalnej (jakiej?), jeśli nie poprzedzi się jej uprawą biodynamiczną. Otóż przypominam, że obecnie atest EKOLANDU ma jedynie kilkadziesiąt gospodarstw biodynamicznych, ale ponad 200 uprawiających glebę inną metodą ekologiczną. Czteroletnia uprawa biodynamiczna w tych gospodarstwach nie była ani konieczna, ani też przez nikogo wymagana.
Pani Nowak napisała, iż od ponad 3 lat uprawia działkę metodą biodynamiczną i sama sporządza preparaty biodynamiczne. Otóż Pani Adelajdo, jest to niemożliwe, chociażby z tego względu, że, jak sądzę, nie hoduje Pani na działce krowy, która jest nieodzownym elementem przy produkcji wspomnianych preparatów.
Opisane przez Panią Nowak środki roślinne faktycznie stosuje się w uprawach biodynamicznych, ale:
a) preparat z krowieńca (500 - międzynarodowe numery obowiązujące na całym świecie) - odpowiednie mieszanie służy uaktywnieniu gotowego preparatu bezpośrednio przed opryskiem. Otrzymuje się go jednak w inny sposób: "należy przygotować odpowiednią liczbę rogów krowich, od krów wielokrotnie wycielonych. (...) Rogi należy włożyć do worka plastikowego, położyć na słońcu i lekko przykryć sianem lub kompostem. Po 10-14 dniach rogi należy wyjąć i usunąć ze środka miąższ. Rogi napełnia się czystym kałem krów wielokrotnie ocielonych, zebranym w połowie września. Masę należy ubić w rogu tak, aby całkowicie wypełniała róg. Następnie kopiemy dół do przechowywania rogów przez zimę." ("Biodynamika - nowe spojrzenie na przyrodę", Barbara i Krzysztof Kowalkowscy, Bydgoszcz 1988, s.18). "Do preparowania krzemionki (preparat 501) przygotowuje się rogi krowie tak, jak dla preparatu 500" (j.w. s. 19);
b) z pokrzywy, w opisany sposób otrzymuje się gnojówkę pokrzywową, służącą do nawożenia roślin. Natomiast preparat pokrzywowy (504 - do kompostu) uzyskuje się zakopując ziele pokrzywy na rok w ziemi;
c) preparaty dodawane do kompostu: "Preparaty biodynamiczne są podstawowym i obowiązkowym elementem kompostowania w gospodarstwie biodynamicznym" (j.w. s. 11). Obok preparatu podałem cytat charakteryzujący sposób jego otrzymania (Na podst. dr B.C.J. Lievegoed "Wpływ planet na procesy życiowe w organizmie ludzkim i przyrodzie. Interpretacja działania kompostów z roślin leczniczych zalecanych przez Rudolfa Steinera", brak miejsca i daty wyd., zakupiona na kursie rolnictwa ekologicznego w Przysieku).
Preparat 502 - krwawnik - "Krwawnik jest preparowany w pęcherzu jelenia szlachetnego: latem suszy się go w nasłonecznionym miejscu, a jesienią zakopuje niezbyt głęboko w ziemi, na okres zimy."
Preparat 503 - rumianek - "Koszyczki rumianku preparuje się w jelitach bydlęcych. Takie kiełbaski zakopuje się przed zimą w ziemi, w miejscu, gdzie zwykle długo leży śnieg, a woda z roztopów wsiąka w glebę, aby w miarę możliwości wpływy kosmiczno-astralne oddziaływały tam, gdzie zakopano cenne kiełbaski."
Preparat 505 - kora dębu - "Według wskazań Rudolfa Steinera należy posłużyć się świeżą czaszką zwierzęcą, z której bez przecinania usunięto mózg przez otwór w potylicy. Po wypełnieniu pokruszoną korą dębu, otwór zamyka się kością tego samego zwierzęcia. Głowę z "mózgiem dębowym" zakopujemy w błocie, gdzie będzie obmywana przez deszcze i topniejący śnieg."
Preparat 506 - mniszek - "Według Rudolfa Steinera postępowanie jest następujące: fałd otrzewnej bydła oczyszcza się z tłuszczu, pozostawiając tylko cienką, błyszczącą błonkę - krezkę. (...) Mniszek umieszczony w krezce jest poddawany działaniu sił nadsłonecznych, zimowych."
Teraz sprawa zwierząt w gospodarstwie biodynamicznym. Prawdą jest, iż zwierzęta hoduje się dla "wzbogacenia kompostu ich odchodami oraz na mleko czy w celach towarzyskich". Ale aby uzyskać mleko, należy krowę (kozę, owcę) zapłodnić, a następnie musi się ona wycielić. Póżniej cielaka (jagnię) odstawia się od matki, a ją samą doi tak długo, jak długo jest to opłacalne, po czym zazwyczaj znowu się zapładnia. Jeżeli rodzą się osobniki żeńskie, można przeznaczyć je do hodowli "mlecznej", ale byków, baranów i kozłów nikt hodować nie będzie, wyjątkiem jest tucz. Dlatego zazwyczaj przeznaczane są na rzeź.
Aby zakończyć temat zwierząt, zacytuję fragment dokumentu "Założenia rolnictwa ekologicznego i przetwórstwa żywności wg IFOAM" (członkiem IFOAM jest EKOLAND) Rozdział 4, pkt.4. Okaleczenia zwierząt.
a) Skracanie ogonów, zębów i kłów, opalanie skrzydeł i inne zabiegi tego rodzaju są niedozwolone. Organizacje atestujące mogą dopuścić następujące wyjątki:
kastrację prosiąt i cieląt przeznaczonych na tucz i opas;
obcinanie ogonów jagniętom, aby uniemożliwić zagnieżdżanie owadów.
b) Obcinanie rogów (dekoronizacja) jest uważane również za okaleczanie i, jeśli to możliwe, powinno się go unikać. Jednakże kryteria organizacji atestującej mogą zezwalać na obcinanie rogów."
Załącznik nr 2 do ww. dokumentu wymienia środki do ograniczonego stosowania w gospodarstwie, a wśród nich, jako nawozy między innymi: osady ściekowe i komposty miejskie, ryby i produkty pochodne, glony morskie i produkty pochodne, mączka mięsna i kostna, mączka z pierza i krwi."
Na koniec chciałbym przedstawić Wam kilka cytatów z książek niekwestionowanych znawców upraw ekologicznych, w tym biodynamicznych, aby wszystkich miłośników biodynamiki zmusić do myślenia, ciągłego poszerzania swej wiedzy, czytania fachowej literatury, rozmów z praktykami i uczestnictwa w fachowych kursach. Mam nadzieję, że już nikt nie napisze, iż po 3 latach biodynamicznej uprawy działki sam wytwarza preparaty biodynamiczne. "Biodynamiczna uprawa roślin w ogrodzie działkowym" pod red. M. Górnego, s. 55 - "Preparaty biodynamiczne są jednym z obowiązkowych elementów wyróżniających uprawę biodynamiczną."; s. 59 - "Sposób wytwarzania preparatów jest skomplikowany, wymaga odpowiedniego wyposażenia. Preparaty nie mogą znajdować się w szerokim obrocie handlowym. Wytwórcami mogą i powinni być jedynie właściciele rolnych gospodarstw biodynamicznych."
"Ogród biodynamiczny przy domu" D. Metera, s. 55 - "Nie stosuje się publicznego podawania recept na sporządzanie preparatów. Wiadomości dotyczące ich wytwarzania można jednak zdobyć na praktycznych kursach prowadzonych przez doradców i rolników."
"Rolnictwo i ogrodnictwo biodynamiczne" cz. 1 i 2, J. i J. Osetek, s. 29 - "Sporządza się preparaty biodynamiczne w gospodarstwie własnym dla potrzeb własnych i okolicznych ogrodników, gdyż ci ostatni nie mają warunków potrzebnych do ich sporządzania."
Życzę przyjemności i sukcesów w uprawie ogrodu, chociaż niekoniecznie metodą biodynamiczną.
Sebastian Krajewski
os. Czecha 13/9
61-286 Poznań

WARTO PRZECZYTAĆ

Znowu piszę artykuł teoretyczny nt. ruchu ekologicznego w Polsce. Zacznę więc od najogólniejszej teorii. W "Naszych zasadach" (wciąż podstawowym dokumencie teoretycznym Federacji Zielonych) czytamy, że "Ekologia to nasz punkt wyjścia". W moim rozumieniu to proste stwierdzenie tłumaczę sobie następująco: świat urządzony jest w taki sposób, że wszystkie byty współistnieją w nim w sposób trwały, że wszystkie one mają takie samo prawo do szczęścia, że nie ma wśród nich rządzących ani rządzonych, nie ma mniejszości ani większości. Przy tym najcudowniejsze jest to, że wszystkie one, korzystając ze swego życiowego środowiska, nie niszczą go; rozwijając się, nie rozrastają; konkurując ze sobą, nie niszczą się nawzajem. Jedynym chyba znanym wyjątkiem, destabilizującym ten ład, jest cywilizowany człowiek i jego działalność.
Ekolodzy, będąc cywilizowanymi ludźmi, muszą te elementarne założenia przetransponować na działania skierowane w stronę swojego gatunku. Taki jest najogólniejszy sens ich działania. Chcąc odwrócić destabilizującą i niszczycielską działalność swojego gatunku ku zasadom gwarantującym trwałość i harmonijny rozwój, nazwali te zasady w swym ludzkim języku: ekologia, pokój, demokracja.
W "Naszych zasadach" używamy pojęcia demoKREACJI na określenie wezwania do aktywności we wszystkich dziedzinach społecznych, do pochwały różnorodności i uczestnictwa w tworzeniu wspólnot ludzkich. Dziś myślę, że to był błąd, który oddalił nas od praktyki społecznej. Lepiej było pozostawić słowo "demokracja" jako powszechnie stosowane i rozumiane przez wszystkich i wyjaśnić, co przez to rozumiemy jako ekolodzy. Lepiej by to wyjaśniło nasze zaangażowanie w obronę najszerzej rozumianych praw człowieka, nasze obrzydzenie do nacjonalizmu, rasizmu i seksizmu, do sytuacji np. takiej, że Niemiec czy Ukrainiec żyjący w Polsce ma mniejsze szanse na pełną realizację swojego życia.
Zaangażowany społecznie ekolog opiera swoje działania na wspomnianych wyżej najogólniejszych założeniach swojego ekologicznego myślenia. Jednak nie przeszkadza mu to w prowadzeniu działań tak wydawałoby się drobnych (wobec wielkości i abstrakcyjności tych założeń), jak walka o oczyszczalnie ścieków, segregację odpadów czy sprzeciw wobec spalarni śmieci i nadużywania samochodu. Jeśli potrafimy więc przetransponować teoretyczne abstrakcje na konkretne działania w dziedzinie ochrony środowiska, nie widzę przeszkód wobec zaangażowania społecznego i politycznego w myśl założeń po naszemu rozumianej demokracji, także w sprawy na pozór odległe od korzeni tych zasad. Tym ekolodzy różnią się od sekciarzy i rozmaitych fanatyków, że ich niecodzienny sposób myślenia nie przeszkadza im w codziennym życiu i w aktywności społecznej.
Cały ten wstęp ma służyć wyjaśnieniu moich wyborów politycznych. Unię Demokratyczną wybieram dlatego, że boję się pomysłów gospodarczych innych partii, inflacji i kartek żywnościowych. Boję się fanatyków religijnych i maniaków lustracji, gotowych zamienić życie tego kraju w piekło. Unia Demokratyczna jest po prostu najbliższa najlepszym tradycjom mojego narodu i mojego (tzn. europejskiego) kręgu kulturowo-cywilizacyjnego. W UD są działacze na rzecz praw człowieka, wolności religijnej, ochrony środowiska. Są w niej aktywne kobiety. Są w niej działacze sprzeciwiający się nacjonalizmowi i rasizmowi.
To nie znaczy, że uważam UD za swoją. Jest w niej wielu ludzi, których nie lubię, a ich cele polityczne budzą mój sprzeciw. Kiedy jednak staję przed wyborem, czy i na kogo głosować, głosuję na UD. Chyba przede wszystkim dlatego, że jest ona partią bezpiecznej demokracji, a moje myślenie pozwala mi na określenie demokracji parlamentarnej jako najlepszego z realnie istniejących ustrojów. Ma on wprawdzie mnóstwo wad, ale ma też jedną wielką zaletę: można w nim spokojnie pracować, np. w organizacjach ekologicznych czy pokojowych. Można także pracować nad doskonaleniem demokracji zgodnie z moimi o niej wyobrażeniami. Moim zdaniem, demokracja jest sustainable - zmienialna, zdolna do samorozwoju i samodoskonalenia. Przypatrzmy się niektórym zmianom prawno- politycznym (i, co ważniejsza, zmianom świadomości ludzi) w Niemczech, Holandii czy gdzieniegdzie w Ameryce - będziemy mieli praktyczny dowód.
Powiedziałem, że nie uważam UD za partię swoją. To nie znaczy, że nie wyobrażam sobie istnienia jakiejś mojej partii na naszej scenie politycznej. Wcale nie mam wstrętu do polityki, jak sądzi Radek Gawlik. Pytanie brzmi: czy jest możliwe istnienie partii ekologicznej, działającej zgodnie z najogólniejszymi założeniami ruchu ekologicznego, o których napisałem na wstępie?
Moim zdaniem, jest możliwe. Partia ta musiałaby działać w oparciu o aktywność swoich wszystkich członków. Nie byłaby zarządzana z góry, a jej rzecznicy byliby zależni od bazy członkowskiej (zasada: rzecznictwo, nie rządzenie - patrz "Nasze zasady"). Działacze tej partii często zmienialiby się na stanowiskach funkcyjnych, polityczne zawodowstwo nie byłoby możliwe. Większość nie mogłaby narzucać swojej woli mniejszości. Celem tej partii nie byłoby zdobycie władzy, lecz rozbudzenie aktywności ludzi. Dlatego działałaby głównie na szczeblu lokalnym, starając się o odebranie władzy centralnej jak największej liczby jej prerogatyw i skierowanie ich w dół. Działałaby na rzecz różnorodności kulturowej i bioregionalnej. Działałaby na rzecz nie wzrostu gospodarczego, lecz trwałości i rozwoju (na rzecz zachowania dających się rozwijać lokalnych struktur ekonomicznych). Działałaby na rzecz pokoju poprzez integrację wspólnot ludzkich i zwalczanie wrogich stereotypów. Wspierałaby alternatywne, bliższe naturze człowieka style życia. I dopiero na końcu listy celów tej partii postawiłbym defensywną ochronę przyrody i środowiska - bo najpierw trzeba likwidować przyczyny zagrożeń, a nie skutki ich występowania.
Nie chcę teraz wzywać do tworzenia takiej partii. Jako ruch jesteśmy na to za słabi i myślę, że obecnie taka inicjatywa skończyłaby się powstaniem kolejnych "PPZ-ów". Powyższą wyliczankę kieruję do Radka Gawlika, żeby wyjaśnić mu, skąd się biorą wszystkie moje zastrzeżenia do jego Frakcji Ekologicznej UD. Wynikają one z samego charakteru, struktury i programu Unii Demokratycznej. Jeśli Frakcja Ekologiczna chce być częścią UD, jej program - z konieczności - musi być zbiorem wykastrowanych, choć dla ekologa brzmiących swojsko frazesów.
To, oczywiście, moja i tylko moja opinia. Praktyczne działania FEUD staram się oceniać niezależnie od niej, bez uprzedzeń i uważam, że są one ważne i potrzebne. Dziękuję Ci, Radku, za bieżące informacje o Twojej działalności w sejmie. Przy okazji informuję, że zmieniłem adres i już we wrześniu mogłem na Ciebie głosować.
Na koniec jeszcze parę słów na tematy polityczne. Nieraz - także na tych łamach - wzywałem do dyskusji na te tematy i do zajmowania stanowiska w różnych sprawach. Pozostawało to, jak dotąd, bez echa. Obecnie trwa w naszym kraju dyskusja nt. wstąpienia do EWG i NATO. Wszyscy są za, a naszego głosu brak. Nawet trudno powiedzieć, czy jesteśmy za, czy przeciw. Nie wiemy, bo o tym nie rozmawiamy.
Mirosław Pukacz,
Godzięcin 50 A/1
56-120 Brzeg Dolny

PS. A może właśnie Frakcja Ekologiczna UD ogłosiłaby jakieś stanowisko na ten temat, albo lepiej - ogólniejsze, na temat miejsca Polski w świecie przy uwzględnieniu podziałów na Wschód, Zachód i Południe? Może wtedy rozpoczęłaby się dyskusja na te tematy w ruchu ekologicznym i to byłaby naprawdę dobra robota.

POLSKIE ZOO
Suplement suplementu

Klatka nr 11
A w 11 Stanisław Zubek za nas goryczy wypija kubek. On z Wysokości Wszystko widzi. On za nas wszystkich musi się wstydzić. PseudoZielonych Potworna Tłuszcza, która jedynie Smrodek Wypuszcza. A Zubek dyszy, dyszy i sapie. A po co tak, po co tak to to tak, to to. - Sam chciałby ciągnąć Zielony Pociąg. A dokąd, a dokąd, gdy źle mu w Zoo? On uciec chciałby daleko stąd: Wzór Zieloności Niedościgniony w Sevres pod Paryżem chce być... ustawiony
Klatka nr 12
Tu siedzą najdziwniejsze Stwory. Nie wymienione do tej pory. Sam nie wiem, co tu się jeszcze zmieści!? - Siedzi tu nawet!... Krzysztof Żółkiewski.
Krzysztof Żółkiewski

KREMIK PO RAZ TRZECI

Podany przez Beatę Durtan przepis na kremik z lanoliną ("ZB" 11/93) został ostro skrytykowany przez Piotrka Fladera (ZB 12/93). "Składnik ten pozyskiwany jest z owiec. Trudno więc zaliczyć ów krem do grupy " pisze Piotr.
Fakt, lanolina jest pozyskiwana z owiec. Jest to jednak tłuszczopot tych zwierząt, stanowiący zanieczyszczenie wełny - po niemiecku lanolina to Wollfett. Przeciwko strzyżeniu owiec nikt raczej nie protestuje, przeciwnie, wełna jest "eko". Dlaczego więc lanolina, czyli zanieczyszczenie wełny, jest zła?
Rafał Sikorski

POLEMIKA Z TEKSTEM Z ZB 1 (55), STR. 49
"CZY KOMPROMIS ZAWSZE KOMPROMITUJE"
JACKA WARDY

Drogi Jacku! Z bajkami nie trzeba się zgadzać. Bajki trzeba rozumieć. Podobnie jak hasła ekologiczne, które są proste i piękne. W przeciwieństwie do niektórych kompromisów.
Janek Bocheński


Radosław Gawlik
Poseł na Sejm
Rzeczypospolitej Polskiej
Szanowny Panie Gawlik!
1. Pragnę podziękować za list z 10.10.93 i chcę poinformować, że został przekazany Prezydentowi Itamarowi Franco.
2. Korzystając z okazji chciałbym zwrócić Pańską uwagę na pewne środki zaradcze, jakie rząd Brazylii przedsięwziął w sprawie Amazonii, a w szczególności tego, co dotyczy ziem i ludności indiańskiej.
3. Biorąc pod uwagę złożoność problemów i wyzwań dotyczących tego regionu, Prezydent Itamar Franco zdecydował się utworzyć Ministerstwo Ochrony Środowiska dla Amazonii, któremu przewodzić będzie Pan Ambasador Rubens Ricupero, a którego cele są następujące: zdrowie, poprawa warunków sanitarnych, transport ect. oraz szczególna ochrona ludności indiańskiej i nieindiańskiej z tego regionu.
4. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że przyrost ludności indiańskiej jest duży, wyższy niż pozostałej. Przewiduje się, że w końcu stulecia będzie w Brazylii około 500 tys. Indian. Możemy więc powiedzieć, że będzie ich co najmniej dwa razy więcej niż 20 lat temu. Należy także pamiętać, że w ubiegłym roku rząd Brazylii przeznaczył 94 tys. km2 dla plemienia Ianomami; powierzchnia ta stanowi 29% całego terytorium Polski.
Bardzo doceniam Pańskie zainteresowanie Brazylią i tamtejszymi ludźmi, ale mogę Pana zapewnić, że Pański niepokój nie jest większy od naszego.
Joăo Augusto de Médicis
Ambasador Brazylii
Poselska 11
03-931 Warszawa



ZB nr 2(56)/94, luty '94

Początek strony